19 czerwca, 2013

Odc. 18

" Podwójne Życie "
Odc. 18
          Po godzinie leżałam w łóżku, w domu. Miałam anginę. Świetnie. Nie dość, że Moriss próbuje mnie zabić, to jeszcze rozchorowałam się. Lepiej być nie może. Dobrze, że mieszkałam u Janet - nie musiałam się martwić o to, że coś może jej się stać. W końcu, tak jak ja, była agentką i potrafiła się obronić. Niestety, nie przewidziałam jednego - Moriss może próbować dorwać moje przyszywane rodzeństwo lub kuzynki. I tak zrobił - dorwał się do Kamili. Ta sama nie wiedziała wiele, więc nie miała co powiedzieć. Dzięki temu skończyła w szpitalu, z dość mocnymi obrażeniami. Gdy tydzień później wolno było mi już wychodzić z domu, poszłam ją odwiedzić. Nie ucieszyła się na mój widok. Wydawała się być zła, i ciągle mnie wypytywała o gościa, dzięki któremu znalazła się w szpitalu. Pytała, skąd go znam, po co mu informacje o mnie, skąd on wiedział o jej istnieniu i dlaczego ją tak urządził. Nie wiedziałam co odpowiadać na to - z jednej strony miałam ochotę powiedzieć jej wszystko, a z drugiej tajemnica o moim zawodzie i o tym, że jestem adoptowana, nie pozwalały mi. Dlatego nic nie odpowiadałam Kamili. Przez to była jeszcze bardziej wściekła, a ja nie mogłam nic poradzić na to, niestety.
         Wróciłam do domu markotna. Bałam się, że teraz Moriss może dorwać się do Kamila lub Eleny. A jak nie do mojego przyszywanego rodzeństwa, to do biologicznego, czyli Janet i Marcosa, chociaż byli agentami. Nigdy nie było 100% pewności, że nic im nie będzie po jego ataku. Między innymi dlatego tydzień wcześniej pojechałam z siostrą do I.A., zamiast siedzieć w domu. Sama nie wiem, czy dobrze wtedy zrobiliśmy. Przecież nie wiemy, czy Moriss wie gdzie mieszka Janet. Powiedziałam jej o tym.
- Ems, raz już znalazł twój adres. Nie możemy ryzykować, że coś ci się stanie. Musimy być ostrożni. - odpowiedziała wtedy z westchnieniem. Kiwnęłam lekko głową na znak, że rozumiem. Skłamałabym mówiąc, że nie rozumiem. Nie było tu nic do nie rozumienia; aby nic mi się nie stało, musimy zachować ostrożność. Łatwizna. Gorzej z zachowaniem ostrożności - w I.A. i przy Janet ( lub Marcosie ) byłam bezpieczna, czego nie można powiedzieć o szkole. Tam nikt nie był dzięki temu bezpieczny, a już w szególności ja. Jednak byłam agentką, wyszkoloną żeby radzić sobie z takimi trudnościami jak atak Morissa, nie ważne czy byłby ciężki czy nie. Gdy nie byłam w pracy, moim zadaniem było chronienie innych osób.
         - Em! - krzyknęła Morgan gdy mnie zobaczyła w szkole po chorobie, a następnie podbiegła do mnie.
- Hej! - powiedziałam z uśmiechem. Kątem oka zauważyłam, że przygląda nam się Marek. Miałam ochotę westchnąć, ale powstrzymałam się.
- Słyszałam co się stało Kamili... Masakra. Co za potwór pobił ją do tego stopnia? - pokręciłam głową na znak, że nie wiem. Przyjaciółka nie przestawała gadać gdy szłyśmy do klasy. Później, po dzwonku, Dave śmiał się ze mnie, że muszę jej wysłuchiwać.
- Bardzo śmieszne... - powiedziałam.
- No, jest śmieszne, bo przez cały tydzień ja tego wysłuchiwałem. Miło jest patrzeć, jak ciągle mówi do kogoś innego niż do mnie. - spojrzałam na niego zdziwiona. Już miałam coś powiedzieć, gdy zaczęłam się dusić, podobnie jak reszta. Próbowałam wstrzymać oddech i wyjść z klasy, ale, niestety, złapałam oddech na widok Morissa i zemdlałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz